Wstyd. To jest po prostu wstyd. Mourinho twierdzi, że to dla niego mecz jak każdy inny. Czyżby? Czy to dlatego po raz 3 z rzędu oddaje Liverpoolowi całe boisko, a my trzęsiemy się za każdym razem gdy Coutinho i spółka zaczynają klepać na naszej szesnastce? Nie uważam nawet, że zrealizowaliśmy jakikolwiek plan taktyczny bo remis nie jest zasługą postawy defensywy tylko nadludzkiej interwencji Davida po strzale Matipa. Bez niej przegralibyśmy z kretesem, poddając się przed pierwszym gwizdkiem, czekając nie wiadomo na co, licząc wyłącznie na cud. O ile w pierwszej połowie jeszcze pozorowaliśmy ataki i nawet mogliśmy zdobyć bramkę, o tyle druga była już pasmem nieszczęśliwych wypadków. Generalnie brawa dla całej obrony, oni swoje zadania wykonywali najlepiej jak umieli. Jednak środek pola wyglądał dramatycznie słabo (Herrea z Maticem to okropne połączenie), skrzydła skupiały się niemal wyłącznie na wspomaganiu defensorów, a Lukaku co miał to popsuł, poza tym był wyłączony z gry.

Rozumiałbym taką taktykę w drugim meczu półfinałowym Ligi Mistrzów z Barceloną na Camp Nou. Ale z Liverpoolem który grał bez Lallany i co lepsze - bez Mane? Z Liverpoolem bez napastnika i tylko dobrą linią pomocy oraz przerażająco niepewną obroną? Z Liverpoolem któremu jak dotąd tylko żałosne Palace i zapomniany Arsenal nie strzelili gola? Z Liverpoolem który stracił już 12 bramek, a więc o jedną więcej niż przedostatnie Bournemouth?

Majac taką brygadę z przodu, tyle możliwości co do strategii Jose zdecydował się po raz kolejny na bronienie niepewnego i niewysłowioną frustrację. Fajnie, że wywieźliśmy punkt z Anfield, wiemy dobrze, że to nie są mecze za 6 punktów i nie takimi pojedynkami wygrywa się mistrzostwo Anglii, jednak rzucenie rękawicy z przodu i bezmyślne wybijanie piłek w kierunku (nie do) Lukaku było po prostu żałosne i nieprzystojące do klasy naszego klubu.

No nic, trzeba liczyć na Stoke i to, że przynajmniej na Old Trafford w meczach z silnymi zespołami będziemy starali się coś ugrać.

De Gea, Jones, Darmian - klasa.